Dopiero teraz, jak mam wiedzę w tym temacie mogę powiedzieć, że znalazłam złoty środek. Z perspektywy czasu widzę jak mało przykładałam się do tego, co jadłam, bo wydawało mi się, że skoro nie jem mięsa od 1999r. i prowadzę kuchnię wegetariańską, to przecież zdrowo się odżywiam. Wiem co jem quiz for 1st grade students. Find other quizzes for Physical Ed and more on Quizizz for free! Skip to Content. Enter code Log in Sign up Enter code Zagotować w garnku wodę. Zanurzyć na chwile ząbki czosnku. Obrać je z łupinek. W drugim garnku zagotować wodę z solą. Wrzucić obrane ząbki czosnku. Po 3 minutach odcedzić i zahartować zimną wodą. Przełożyć do małych wyparzonych słoiczków. Do każdego słoiczka dodać kilka paseczków ostrej papryki i wlać po łyżce oliwy. Stream Wiem co jem by Mazurek Sounds Good on desktop and mobile. Play over 265 million tracks for free on SoundCloud. . Majonez Majonez nie ma najlepszej reputacji. Powszechnie uznawany jest za niezdrowy i bardzo kaloryczny dodatek, który najbezpieczniej byłoby wyeliminować z codziennego jadłospisu. Okazuje się tymczasem, że choć w istocie nie jest on szczególnie polecany osobom odchudzającym się, posiada pewne prozdrowotne właściwości. Mylą się zatem sceptycy, którzy sądzą, iż jedzenie majonezu jest z gruntu niewłaściwe. Wspiera zdrowie serca Jak dowiodły badania naukowe, spożywanie majonezu może obniżać ryzyko udaru. Ponadto zawartość kwasów tłuszczowych omega-3 sprawia, że majonez pozytywnie wpływa na układ sercowo-naczyniowy, zapobiegając zawałom oraz stabilizując rytm serca. Faktem jest, iż majonez zawiera pokaźne ilości tłuszczu. Jak zaznacza terapeutka żywieniowa Hayley Netser, spożywany z umiarem może nam dostarczyć wielu korzyści zdrowotnych. „Ze względu na obecność przeciwutleniaczy, majonez zmniejsza ryzyko wystąpienia udaru. Jeśli nie będziemy go jeść za dużo, nie musimy obawiać się negatywnych skutków uwzględnienia go w jadłospisie” – wyjaśnia. Jak obniżyć poziom cukru we krwi? Oto 10 idealnych do tego produktów Pomaga ciału wchłaniać składniki odżywcze Nie jest tajemnicą, że wiele witamin – jak choćby witaminy A, E, D czy K – rozpuszcza się w tłuszczach. Wysoka zawartość tłuszczu w majonezie jest pomocna w lepszym wchłanianiu składników odżywczych przez organizm. Odrobina majonezu może być zatem nie tylko smacznym, ale i zdrowym dodatkiem do potraw, który zapewni lepszą absorpcję witamin i mikroelementów. Dzięki niemu świąteczna sałatka jarzynowa, choć z pewnością bardziej kaloryczna, stanie się paradoksalnie zdrowsza. Co się stanie, jeśli codziennie zjesz jedno jajko? Sześć ważnych zmian! Jest skarbnicą witamin i minerałów Majonez nie tylko pomaga organizmowi przyswoić składniki odżywcze z innych produktów – sam stanowi skarbnicę witamin i minerałów. „Majonez jest bogaty w witaminę K i E, ma w sobie także potas, selen i sód. Jedna łyżka majonezu zapewnia nam niemal jedną piątą dziennego zapotrzebowania na witaminę K” – zaznacza Netser. Zawarty w majonezie selen wzmacnia odporność i pozytywnie wpływa na wygląd skóry, gdyż zapobiega powstawaniu wolnych rodników; potas natomiast dodaje nam energii, zapobiega obrzękom oraz usprawnia metabolizm. Jak się pozbyć toksyn z organizmu? Oto najlepszy sposób! Więcej pod materiałem wideo: Obniża poziom cholesterolu Jedną z najbardziej zaskakujących zalet majonezu jest zdolność obniżania poziomu cholesterolu. Choć powszechnie uważa się, że majonez jako źródło tłuszczu nie powinien być spożywany przez osoby zmagające się z podwyższonym cholesterolem, jest to mit. „W majonezie znajdują się głównie tłuszcze nienasycone. Są to tak zwane zdrowe tłuszcze, których nasz organizm bezwzględnie potrzebuje. Pomagają one nie tylko w przyswajaniu składników odżywczych, ale i stabilizują poziom cholesterolu” – rozwiewa wątpliwości ekspertka. Nie warto zatem obawiać się umieszczenia majonezu na świątecznym stole. Wzbogaci on bowiem smak wielkanocnych potraw, pozytywnie wpływając na nasze zdrowie. Pamiętajmy jednak, by w sięganiu po kaloryczny, majonez zachować niezbędny umiar. Majonez Główne składniki 1 żółto 3/4 szklanki oleju 1 łyżeczka soku z cytryny 1 łyżeczka musztardy szczypta soli Sposób przygotowania: Żółtko wbij do miski, dodaj sól, sok z cytryny i dokładnie wymieszaj, używając metalowej trzepaczki Dodaj kilka kropel oleju i energiczne wymieszaj – od tego zależy, czy majonez będzie miał odpowiednią konsystencję. Dopiero później możesz zacząć wlewać olej cienkim strumieniem. Cały czas mieszając, oczywiście Kiedy majonez będzie odpowiednio gęsty, dodaj musztardę i ponownie wymieszaj Gotowego majonezu używaj tak, jak dotychczas kupnego, do frytek, jajek na twardo, warzyw, śledzików, kanapek, a nawet do zagęszczania sosów. Przechowuj go w lodowce i zużyj najlepiej w ciągu tygodnia. Zobacz pełną wersję : Wiem co jem Na pewno warto przekazywać sobie informacje o tym, co dla nas jest zdrową żywnością, a co niekoniecznie, tak aby każdy z nas mógł dokonać własnego świadomego wyboru. :) Zacznę więc - o kostkach rosołowych słów kilka. ( Proszę, nie chcę, żeby wątek stał się miejscem sporów i kłótni o to, co jest lepsze. Każdy takiego wyboru dokonuje sam w odniesieniu do siebie i swojej rodziny. Ale im więcej wiemy, tym bardziej świadomie będziemy wybierać. :yes: W temacie to polecam programy na TVN Style. Daje do myślenia. W temacie to polecam programy na TVN Style. Daje do myślenia. o tak, daje do myślenia; kiedyś czytałam raport po kontroli produktów spożywczych w naszych sklepach - sprawdzano podstawowe produkty typu masło, mleko, mięso, dżemy ; strach się bać, wszędzie jedna chemia i tyle dziwnych dodatków ( wieeeelka wyobraźnia producentów),że obrzydzenie bierze; tak naprawdę nie wiadomo co kupić ( szczególnie dzieciom),żeby był to produkt w miarę zdrowy. DPS - póki co chyba najlepszą alternatywą do kostek rosołowych tudzież innych chemicznych mieszanek oferowanych w sklepach są własne - domowe wyroby. Taniej raczej nie wyjdzie, ale przynajmniej bez szkodliwego świństwa. Jeśli jeszcze coś da się na swojej działeczce wyhodować,tylko czasu, czasu brak .... W produktach barwionych na czerwono znajduje się barwnik koszenila. Paskudztwo. Wybieram produkty barwione burakami.. W produktach barwionych na czerwono znajduje się barwnik koszenila. Paskudztwo. Wybieram produkty barwione burakami.. podaj, proszę przykłady .... Koszenila ( E120) jest w większości "truskawkowych" i "Wiśniowych" jagurtów ( sokach barwionych na czerwono, dodawana jest do mięs, do dżemów, np. w mleczku alpejskim milka truskawkowa. produktów jest dużo. w kosmetykach również ma zastosowanie, ale tego przynajmniej się nie je... Czyli jogurty lepiej samemu zrobić, jak i dżemy . Tyle,że koszenila to dodatek paskudny acz naturalny jakby nie było ...:) Ja bym chciał zacząć od tego, żeby zachęcić wszystkich do czytania etykiet na produktach. Oczywiście często etykiety są przekłamane, jednak jest to dobry punkt wyjścia. Dla mnie zdrowe i smaczne jedzenie jest bardzo ważne, podobnie jak cena tych produktów. Połączenie jednego z drugim wcale nie jest trudne. Wszystkie zakupy w 90% robię w dyskoncie spożywczym z owadem w logo. Znam tam zawartość chyba każdego produktu. Chciałbym ze swojej strony przestrzec przed następującymi produktami: -wędliny Henryk Kania (mistrz masarski w upychaniu wody w mięsie) . Atrakcyjne opakowanie sugerujące wysoką jakość, szeroki wybór produktów i najgorszy syf w składzie. Etykiety opisane drukiem widocznym pod mikroskopem elektronowym. Zawartość mięsa na poziomie 70% w gotowym produkcie, polifosforany we wszystkim, soja, bambus, gumy guar jako wypełniacze, azotan sodu, azotan potasu, itd. Trucizna. -Żółte sery z azotanem sodu i prawdopodobnie z utwardzonymi tłuszczami roślinnymi (nie ma na etykiecie, ale właściwości fizykochemiczne to sugerują). Azotan sodu to niezmiernie popularny konserwant, składnik soli peklujących do mięsa (ciężko znaleźć coś bez niego). Pod wpływem kwasu żołądkowego zamienia się w silnie rakotwórczy azotyn. Po jaką cholerę pakować to do żółtych serów? Ja rozpoznaje jakość sera właśnie na podstawie tego azotanu. Jeśli jest on w składzie wiem, że to nie "ser" lecz sztuczna guma, bez smaku, zamieniająca się w olej pod wpływem ciepła. -Jogurty owocowe, muesli Just Fit z olejem palmowym, wszelakie ciastka, ciasteczka, batoniki, itp. Po pierwsze uważam za nadużycie nazywanie jogurtem czegoś co nie nic wspólnego z fermentacją. Jest to mleko zagęszczone mlekiem w proszku, dosłodzone do oporu, barwione burakami. Absolutnie takie coś nie jest składnikiem zdrowej diety. Wszystkie produkty z tej kategorii (poza niby jogurtami) zawierają gigantyczne ilości cukru, który tuczy, niszczy trzustkę, prowadzi w konsekwencji do cukrzycy typu drugiego, niszczy zęby, degraduje nasz smak. Dzisiaj chyba wszystko jest słodzone. Utarło się przeświadczenie, że tłuszcz jest złem, które prowadzi do tycia, miażdżycy, natomiast cukier jest całkiem OK. Jest dokładnie odwrotnie, ale długo by o tym pisać. Wierutnym kłamstwem jest wbijanie do głów konsumentów, że na głód najlepszy jest słodki batonik. Chodzi w skrócie o to, że proces w którym organizm pozyskuje energię z cukru jest szalenie prosty, energii w takim batoniku jest tyle, że starczyłoby na tydzień, a że nic nie może się zmarnować to organizm gigantyczną większość tej energii z cukru magazynuje w organizmie bo nie jest w stanie jej wykorzystać. Proces pozyskania energii z tłuszczu jest dużo bardziej energochłonny dla organizmu. Reakcja jest złożona i organizm musi zainwestować dużo, żeby coś dostać z powrotem. We wszystkich ciastkach, batonikach znajdziemy oprócz cukru utwardzony tłuszcz roślinny, jednym słowem świństwo nie przyswajalne przez organizm. -Margaryna, zwróćcie uwagę na zawartość wody w margarynie. Na półce są takie, które zawierają 70% wody. Margaryny to super biznes, tanie w produkcji, trwałe, świetnie emulgują z wodą, a na dodatek miliony ludzi uwierzyły w bajkę, że to samo zdrowie. Ta kłamliwa propaganda wpisuje się w całą ofensywę ukierunkowaną na deprecjację znaczenia tłuszczów w kondycji naszego organizmu. Wszystkie tłuszcza wrzucono do jednego worka tłuszcz=cholesterol. Tymczasem bez cholesterolu nie możemy żyć. Sam poziom cholesterolu we krwi nie mówi o niczym, dopiero stosunek HDL do LDL odsłania rzeczywistą kondycję naszego zdrowia. Problemy zaczynają się wtedy kiedy faszerujemy nasz organizm wielkimi ilościami cukru w towarzystwie złych tłuszczów, szczególnie tych utwardzonych. Wtedy organizm idzie na łatwiznę, idziemy na łatwiznę rozkładamy bombę kaloryczną czyli cukier i upychamy po kątach wielki nadmiar energii, a tłuszcz puszczamy w obieg bez przetworzenia bo i przetworzyć takiego tłuszczy się nie da. Wtedy zły LDL rośnie jak szalony, miażdżyca itd. "Zdrowe margaryny" - czy jeśli do najgorszego dziadostwa dodamy kilka kropel czegoś dobrego, to czy to pozwala nam nazwać cały produkt jako zdrowy? Chyba nie, a biznes dla producenta jest świetny i tak powstają te beneKolowe margaryny. -Białe buły, napompowane chleby, pseudo razowce itd. W kwestii pieczywa nie ma czego polecić, aż szkoda gadać. Ja gustuję w Chlebie Wiejskim w folii produkcji Oskroby. Z tego wszystkie co mam do wyboru w biedrze to ten produkt najbardziej przypomina mi chleb. Chlebem to uczciwie można nazwać dopiero to co robi moja znajoma: hoduje szlachetny zakwas chlebowy, kupuje mąkę razową 750 prosto z młyna i sama piecze o 5 rano pszenno żytnie, żytnie, razowe, itd.,a efekt jest powalający (świeże przez tydzień, po zjedzeniu 3 kromek człowiek jest pełen, nie pleśnieje, nie kruszy się). -dania gotowe typu krokiety, pierogi, ryba po grecku, to nawet nie ma co opowiadać. Wszędzie białko sojowe, azotany, pirofosforany, palmityniany, olej roślinny (czyli w 95% palmowy) -tuńczyk w puszcze "rozdrobniony" (pomijając fakt, że 95% puszek jako opakowań jest trujących, bo wydzielają bisfenol do jedzenia, które jest pasteryzowane w fabryce w tej puszcze właśnie) to ten tuńczyk to jakaś kpina, to są pomyje zebrane z podłogi w przetwórni ryb, masakra. -lody, melony Pomelo z chin, skórki cytrusów z pestycydami (trzeba szorować w gorącej wodzie), sól z antyzbrylaczem, proszek do pieczenia, gotowe sosy do sałatek Culineo, polędwicę z indyka, wszelkie wędliny z kurczaka i inydka (sam MOM), mortadelę, kiełbasę (właściwie każdą poza tą z nazwą "gospodarza"), mleko z kartonika każde (przecież to jest sama woda, pozbawiona czegokolwiek, z całkowicie nieprzyswajalnym wapniem i białkiem, dzieci od tego nie rosną, tylko nabywają alergii), myte ziemniaki (często zielone, poobijane, trujące ...... Co w takim razie jeść z tej biedrony (oczywiście nic nie jest idealne, ale szukamy kompromisów): mix sałat z roszponką, rukolą; ser żółty dojrzewający Stary Olęder, szynka z Sokołowa wędzona na dymie bukowym (owszem ma azotan sodu, w opakowaniu pełno wody, ale jak postoi otwarta w lodówce w NoFrostem to robi się super), biały twaróg klinek, kefir, maślanka, masło EXTRA z Warlubia firma Jagr, oliwa Gallo, wino Monte da Serra za 9,9 , jeśli koniecznie mleko to wyłącznie to, które jest oznaczone jako "Spożywcze" i stoi w lodówkach w butelkach (mówię serio mleko z kartonika nie ma oznaczenia spożywcze, jest to bowiem mleko techniczne do podlewania trawnika i tylko do tego się nadaje), dobre warzywa brokuły, kalafior, sałata, buraki !!!!! (są super smaczne i na sok na surowo, jak i gotowane na ciepło, jak i pieczone i ze śliwkami po żydowsku) , niewielkie ilości makaronu Pastani z durum, płatki owsiane na wodzie z bananem, rodzynkami, tartym jabłkiem; wołowinę, królika, przepiórki, polędwicę wieprzową, makrelę wędzoną . Do tego wszystkiego [U]jak najmniej ziemniaków, mąki, chleba białego, makaronu i jest pięknie. Na pewno jest wiele nieścisłości w tym co napisałem powyżej, pisałem to "własnymi słowami" i w sposób w "jaki to rozumiem". Proszę nie mieć mi za złe. Mam dobre intencje, a wiem po znajomych, znajomych lekarzach, że poziom świadomości "wiem co jem" jest u nas koszmarny. Wiecznie odchudzająca się pani doktor, która nie tyka tłuszczu w żadnej postaci, wszystko w wersjach "lajt" , do tego ciasteczka, czipsy i sałatka na gotowych dresingach z olejem palmowym. Koledzy wyczynowcy od rowerów górskich jedzący przez dzień 8 snikersów, bo przecież to energia, a oni jej potrzebują, znajomi górale, gdzie dzieci po szkole na obiad dostają słodką bułę ze jogurtem owocowym za 90gr, potem płatki czekoladowe z mlekiem UHT "technicznym", a na kolację kurczak z ziemniakami i wielkim zdziwieniem skąd te alergie się biorą, córeczka 14lat waży 60kg, a tatuś dziennie połyka garść tabletek na miażdżycę i wielki wyrzut "jaka to chemia w tym jedzeniu". Dziękuję. W kwestii zdrowego odżywiania się - radzę wyrzucic z domu cukier (kt wcale nie krzepi) i przerzucić się na stewię. To roslina o bardzo słodkich liściach, która praktycznie nie ma kalorii, za to dzidała bakterjobójczo i reguluje poziom cukru we krwi. JUż można kupic jogurty bakomy i jaką polo colę nią słodzoną. co do cukru, to żona się przestawiła na xilitol (cukier brzozowy) i obecnie testuje syrop klonowy. Tradycyjny cukier mamy dla gości, którzy boją się naszych eksperymentów i do niektórych wypieków. We wspomnianej sieci z owadem (ale pewnie nie tylko) pojawiły się ostatnio produkty serii Konspol Natura. O ile wierzyć etykietom, to brak tam chemii albo jest znikoma. Zajadam się ostatnimi czasy kabanosami z tej serii. Ogólnie bardzo trudno znaleźć rzeczy bez "dodatków". Ale co nas zaciekawiło jakiś czas temu, prym w produkcji bez chemii wiodą mniej znani producenci. Przy wakacjach odkryliśmy dania gotowe typu sos boloński, słodko-kwaśny bez dodatków. Marki nie pomnę, bo tego się w zasadzie u nas nie kupuje. Ale warto się rozglądać. Teraz mam tylko ból, bo przestawiam się powoli na e-zakupy w tesco i niestety brak etykiet przy podglądzie produktów. Więc trzeba albo próbować, albo wcześniej się przejść do sklepu i poczytać jak się nie zna. tabaluga107-11-2012, 12:03Świetny wątek Ja również pod wpływem programu "Wiem, co jem" zaczęłam czytać etykiety na opakowaniach. Już od wielu lat nie stosuję absolutnie żadnych kostek rosołowych, veget i tego typu przypraw. Bulionetek i tych nowoczesnych wynalazków nigdy nawet nie wzięłam do ręki i nie zamierzam. Kupuję produkty nieprzetworzone, czyli biały ser w czystej postaci, masło extra, mięso proszę o mielenie w sklepie- wybrany przeze mnie kawałek lub mielę sama w domu. Od dawna sama również suszę bułki, a potem mielę je na tartą bułkę. Oczywiście kupuję również ser żółty i wędlinę, ale wybieram te najlepszej jakości. Majonez- tylko kilelcki, ketchup- tylko pudliszki, jajka od rolników na targu. Ostatnio testowałam też śmietany- baaaardzo trudno kupić taką bez zagęstników i skrobi. Znalazłam tylko Zott. Pieczywo na szczęście mamy bardzo dobrej jakości, zresztą wędliny też. Z ciekawości oglądałam skład kiełbas i parówek w supermarketach- prawie wszędzie MOM (czyli jak to mówi pani Bosacka- skóry i pazury- błeee). A na śmietanach piszą, że dodali czegoś...? Nie widziałam, muszę spojrzeć. TUTAJ ( parę o syropie glukozowo-fruktozowym. tabaluga109-11-2012, 10:53A na śmietanach piszą, że dodali czegoś...? Nie widziałam, muszę spojrzeć. TUTAJ ( 2FTruja-Polakow-syropem-z-kukurydzy%2Cartykuly%2C186995% parę o syropie glukozowo-fruktozowym. A i owszem, np. skrobia kukurydziana lub ziemniaczana albo zagęstniki, stabilizator- karagen. Kiedyś w pośpiechu kupiłam wydawało mi się, że śmietanę, a gdy w domu wczytałam się w etykietę to byłam przerażona. Były tam tłuszcze roślinne, stabilizatory i nie wiem już nawet co. A drobnym drukiem- produkt o smaku śmietankowym.:eek: Patrzyłem ostatnim razem na śmietany i jedynie President nie miał dodatków. A patrzyłem pod kątem robienia sobie masła. I teraz - czy masło 82% ma jakieś dodatki, czy to czyste masło? Bo jeżeli nie ma dodatków, to pozostanę przy kupnym. Na bank jakieś dodatki ma. Prawdziwe masło po wyjęciu z lodówki W ŻADEN SPOSÓB nie da się rozsmarować, choćby nie wiem jak cienko je zeskrobywać. To ze sklepu najprawdopodobniej zawiera tłuszcze roślinne, które powodują, że nie twardnieje w lodówce. Domowe masło jadaliśmy przez lata, dobrze znam jego smak i konsystencję. To ze sklepu jest całkowicie różne... :( Ze swojego doświadczenia polecam masło extra z Warlubia, firma Jagr, dostępne w niektórych biedronach. Po wyjęciu z lodówki twarde, smaczne, pisałem do nich mejla z pytaniem czy pakują do tego produktu jakieś tłuszcze roślinne, powiedzieli, że nie ;) Na pewno w wielu sytuacjach mimo szczerych chęci nie mamy szansy poznać prawdziwej zawartości produktów, ważne, żeby oprócz tych "ryzykownych produktów" jak wędliny, jajka fermowe, śmietany, dostarczać organizmowi dobrych tłuszczów. Ja szczególny nacisk stawiam na olej lniany tłoczony na zimno, bogatszy w tłuszcze Omega3 niż oliwa extra virgin, a do tego nasz polski. Mieszam go z twarogiem klinkiem, przyprawy do smaku i jest super rozwiązanie. Ponadto pasuje do ziemniaków, pieczywa, sałat. Z warzyw na pewno warto zintensyfikować spożycie cebuli, buraków, pietruszki, takich nieimportowanych, niewymagających wielkich ilości środków ochrony w czasie uprawy. Buraki pięknie rozwiązują modne w dzisiejszych "węglowodanowych, zatwardzonych czasach" problemy z wypróżnianiem, a to tylko jedna z wielu innych zalet. Idę na owsiankę na wodzie z kurkumą, cynamonem, rodzynkami i tartym jabłkiem :) Niestety , ostatnio kupiłam "masło" 82%, niby prawdziwe, ale jak otwarłam do użycia to od razu nie podobała mi się konsystencja i zapach - jakieś takie margarynowate to było. Na opakowaniu - żadnych dodatków, a koło masła to nie stało - i komu tu wierzyć? Widocznie to było "masło" o zawartości masła 82% a nie o zawartości tłuszczu 82%. Coraz częstszy sposób na naciąganie klienta. Podobnie jak "MASŁO 3/4", "EXTRA PASŁĘCKIE mix masła i tłuszczy roślinnych" itp itd. Poza tym nawet jak jest te 82% tłuszczu to jeszcze kwestia ile w tym jest tłuszczu mlecznego a ile roślinnego. Druga kwestia to tłuszcz roślinny a tłuszcz roślinny. W maśle (takim prawdziwym) z dodatkiem np 5% dobrej jakości oleju (słonecznikowego, oliwy czy nawet rzepakowego ale tłoczonego na zimno) dodanym żeby poprawić smarowność, właściwie nie ma nic złego. Jeśli to jest dodatek 50% utwardzonego tłuszczu palmowego, to już inna bajka. W przypadku maseł niestety przy "tłuszcz roślinny" powinna być gwiazdka i wyjaśnienie: "Ilekroć pojawia się określenie tłuszcz roślinny należy przez to rozumieć utwardzony tłuszcz palmowy." Swoją drogą pamiętam z dzieciństwa że masło miało 86% tłuszczu teraz jakoś "schudło" ;) Dla mnie najgorsze są produkty przeznaczone SPECJALNIE dla dzieci. Przejrzałam kiedyś wszystkie parówki dla dzieci w dużym markecie - wszystkie miały w składzie MOM, wszelkie serki i jogurty - słodzone i barwione na potęgę, zero naturalności, no i szczyt moim zdaniem - słoiczki dla niemowląt gdzie zamiast mięsa jest MOM - cielęcina Gerbera). Omijam z daleka. Moje dzieci jedzą słodycze - takie prawo dzieciństwa, ale okazjonalnie, natomiast baaardzo rzadko daje naciągnąć się na te kolorowe świństwa. Przestudiowałam etykietę mojego masła - to masło ekstra, zawartość tłuszczu 82%, składniki dodatkowe: barwnik - mieszanka karotenów. I tyle. Ani słowa jaki to tłuszcz. Żadnych małych druczków. Ale masło zachowuje się jakby było domieszane z jakimś olejem. A masła to szczególnie pilnuję i dokładnie czytam etykiety,żeby się nie nadziać na jakieś "pseudoosełki". Jak mam możliwość kupuję masło od prywatnych gospodarzy ze wsi, którzy hodują krowy mleczne, a z nadwyżek mleka wyrabiają masło . Cena bardzo podobna do masła sklepowego, ale za to jaka różnica w smaku. Co do parówek - czy istnieją takie bez MOM-u? tabaluga115-11-2012, 20:17Co do parówek - czy istnieją takie bez MOM-u? Na pewno berlinki nie mają MOM-u, i mają chyba największą zawartość mięsa spośród wszystkich sprawdzonych przeze mnie. A na zawartość mięsa należy zwracać uwagę przy wyborze wędlin. Trochę gorzej wypadają sokołowskie, ale też nie mają MOM-u. Najgorsze są chyba Bobaski i inne dla dzieci- z reguły zawierają to paskudztwo. W którymś odcinku Bosacka mówiła, że karma dla psów zawiera więcej mięsa niż np. pasztety dla ludzi. A dziś kupiłam masło Łaciate. W składzie 83% tłuszczu- nic więcej. No włśnie. A pozostałe 17 czy 18% to co jest? Nie mamy prawa wiedzieć? :evil: coulignon15-11-2012, 20:41co do parówek to chyba najlepsze są "parówki z szynki" sokołów. Pracujac w branzy myślałem że nic mnie nie zdziwi az pewnego dnia uprzejmy Pan Kierownik w fabryce sledzi wytłumaczył mi jak z 1 kg płatów robi się sie 1,30 kg. Śledzie nieco szarzeją przy tej operacji a ludzie szarych nie chcą. To się je rozjaśnia na dwa sposoby. . Inna opowieść jak sie robi emulsję zagęszczjącą ze skór wieprzowych. I hop do parówek. Mniam Czytać etykiety. Choć tam też kłamią. Ale jakiś punkt zaczepienia jest. Przewrotnie powiem że wszytkiemu winni są konsumenci. Gdyby nie ich chęć kupowania taniej problemu by nie było. No włśnie. A pozostałe 17 czy 18% to co jest? Nie mamy prawa wiedzieć? :evil: chyba H2O ...ale tego się nie podaje . Przewrotnie powiem że wszytkiemu winni są konsumenci. Gdyby nie ich chęć kupowania taniej problemu by nie było. Niestety - wedle kieszeni robimy zakupy; wielu stwarza sobie namiastkę luksusu kupując "szynkę" z indyka za 15zł i jedząc z tym kanapkę psychicznie czuje się lepiej, bo przecież to szynka ... Nie przyjdzie mu do głowy,że o wiele zdrowiej byłoby zjeść sam chleb z masłem niż z tymi ochłapami. I tak można wymieniać bez końca : pseudo szynka, pseudo dżem, pseudo kiełbasa, pseudo ser; A codzienne kanapki całej familii do szkoły i pracy trzeba czymś obłożyć ... Nie całkiem, to często kwestia lenistwa i pójścia na łatwiznę, można przecież kupić karkówkę czy schab i upiec na chleb. Cena kilograma niższa niż te 15 zł. Przewrotnie powiem że wszytkiemu winni są konsumenci. Gdyby nie ich chęć kupowania taniej problemu by nie było. Jest jeszcze druga strona medalu, gdy producenci dają wyższą cenę, zeby produkt wyglądał na "luksusowy", bo przecież droższe znaczy lepsze;) W takim wypadku już nie wiadomo jaki parametr mówi o wysokiej jakości, bo jesli nie cena to co?? Jest jeszcze druga strona medalu, gdy producenci dają wyższą cenę, zeby produkt wyglądał na "luksusowy", bo przecież droższe znaczy lepsze;) W takim wypadku już nie wiadomo jaki parametr mówi o wysokiej jakości, bo jesli nie cena to co?? Doświadczenie - jeśli kupię wędlinę za np. 35 zł i po tygodniu w lodówce ona nadal nadaje się do jedzenia i jest smaczna, to jest dobrej jakości. Kupię ją znowu. A zobacz ile czasu możesz trzymać domową karkówkę czy szynkę: 2 - 3 tygodnie. Doświadczenie - jeśli kupię wędlinę za np. 35 zł i po tygodniu w lodówce ona nadal nadaje się do jedzenia i jest smaczna, to jest dobrej jakości. Kupię ją znowu. A zobacz ile czasu możesz trzymać domową karkówkę czy szynkę: 2 - 3 tygodnie. Zgadza się, jedynie doświadczenie zostaje. Po przeprowadzce na wieś zaczęłam robić mięsno-wędliniarskie zakupy w tamtejszym sklepie i wędlina moze spokojnie leżeć tydzień w lodówce, nie cieknie z niej woda a mięso wygląda bardziej świeżo niż w mieście. Zaopatrzenie robią mniejsze i częsciej . ….Co do parówek - czy istnieją takie bez MOM-u? O tak z całą pewnością istnieją, szczególnie te najtańsze. Tyle że MOM (świnia mielona razem z chlewikiem, psem stróżującym i jego budą) to jeszcze najlepszy składnik parówek. Mogą być parówki bez mięsa, nie ma takich bez emulgatora, pozostałe składniki mogą być w prawie dowolnych proporcjach. Parówki to dla zakładów mięsnych przede wszystkim sposób na utylizację nadprodukcji tłuszczu wieprzowego i odpadów nierzeźnianych. Niby norma na zawartość białka jest, ale to można łatwo obejść dodając śrutę sojową w wersji lepszej, lub mocznik czy mączkę z piór w wersji gorszej. W tym dostatnim przypadku strawność i wartość odżywcza zero, ale na analizie Wendeńskiej azotu wychodzi ile trzeba i nikt się o zawartość mięsa czepić nie może. Zwykle większość to tłuszcz (najczęściej wieprzowy), potem emulgator, najczęściej karagen, albo emulsja ze skórek (ma ten plus że dodatkowo podnosi zawartość azotu więc jest mniejszy kłopot z trzymaniem normy na zawartość ”mięsa”). Emulgator jest niezbędny żeby parówka nie rozwarstwiła się w czasie np. gotowania. Kolejno, zasadnicze źródło białka (MOM, mączka z piór, mączka mięsno- kostna itp.), odpady nierzeźniane, barwniki, odpowiednia mieszanka przyprawowa decydująca o tym czy są to parówki: wieprzowe, cielęce, drobiowe, indycze czy jagnięce. No i na koniec 3-5% mięsa (najczęściej 4 klasy) z gatunku zwierzęcia który pojawia się w nazwie Na pewno berlinki nie mają MOM-u... . Na pewno? Czy tak piszą na opakowaniu. Jadłem kilka razy parówki które były robione „dla siebie” z normalnego mięsa . Cóż niby to parówki i to parówki, tak jak zwyczajna i kabanos to kiełbasy, a "Szyneczka prasowana Cioci Kasi" i Jamón iberico to szynki, ale raczej ich ze sobą nie pomylisz ;-) BTW od kilku lat prawie nie kupuję wędlin tylko sam robię i wędzę, co wszystkim mającym taką możliwość polecam. Taniej, smaczniej i zdrowiej. No włśnie. A pozostałe 17 czy 18% to co jest? Nie mamy prawa wiedzieć? To akurat niż złego. 15-16 % to woda, ok 1,5 % pozostałości białka z mleka, 0,5 % laktoza i jeszcze trochę śladów: witaminy, karotenoidy (naturalne też z mleka) itp. Przeczytałam artykuł zacytowany przez DPS. Abstrahując od faktu używania/nieużywania kostek i ich szkodliwości w artykule pojawia się ciekawa manipulacja: Spójrzmy (cytuje pierwszą z brzegu kostkę): Cytat: -------------------------------------------------------- Zobacz, co jest w kostkach rosołowych: Kucharek Rosół z kury - 2,69 zł suszone mięso drobiowe 0,1% tłuszcz kurzy 1,5% glutaminian monosodowy, inozynian disodowy, guanylan disodowy barwnik kurkumina ----------------------------------------------------- Objętość danej kostki to 100%, pierwsze dwie pozycje dają 1,6%. Reszta w domyśle to te dwie następne linijki, ale na wszelki wypadek nikt nie podaje przy nich danych wyrażonych w procentach. Czy faktycznie stanowią on objętości czy to manipulacja na rzecz lansowania danej tezy w artykule? Czy ktoś ma pod ręką rzeczonego Kucharka i może sprawdzić? W zasadzie to odnosi się do większości artykułów, które można znaleźć w codziennej prasie. Kostek nie używam więc nie mam, a na stronie producenta słowa konkretu o składzie nie znajdziesz. Tylko poezja o "starannie selekcjonowanych mięsach i warzywach ;) ale znalazłem skan z opakowania. Co prawda nie Kucharek tylko konkurencja (też na K) różnica niewielka 148597 Jakby się ktoś nie mógł doczytać: Sól, tłuszcz roślinny, substancje wzmacniające smak i zapach: glutaminian sodu, inozynian disodowy, guanylan disodowy; skrobia, tłuszcz kurzy (3%), aromat (w tym gorczyca), kurkuma, marchew, ekstrakt drożdżowy, cukier, natka pietruszki, nasiona selera, lubczyk, regulator kwasowości (kwas cytrynowy), ekstrakt mięsa kurzego suszony (0,1%), barwnik: karmel amoniakalny Zasada jest taka że substancje trzeba wypisywać po kolei zaczynając od tej której jest najwięcej. Czyli kostka to: sól, tłuszcz roślinny (utwardzony czyli margaryna) i wzmacniacze smaku i zapachu i to jest jakieś 90 % BTW jakby ktoś się chciał złapać na kostki reklamowanie jako "Bez glutaminianu sodu" Owszem są bez glutaminianu sodu, za to z glutaminianem potasu, rybonukleotydami disodowymi, inozynianem disodowym, guanylanem disodowym itd Kostek rosołowych od lat nie używam, na szczęście. Wracając do masła: jeśli skład jest taki, jak podajesz, to czemu ono daje się rozsmarowywać? Kiedyś, pamiętam sprzed paru lat jeszcze, masło wyjęte z lodówki przypominało kamień. Dawało się skrobać drobnymi wiórkami, nie inaczej i te wiórki trzeba było "rozsypać" po kromce, rozsmarować się nie dawały. To czego oni dodają, że teraz nie ma z tym żadnego problemu od razu po wyjęciu z lodówki? :rolleyes: Kolejna wskazówka, patrząc na kiełbasę lub salami należy natychmiast odrzucać te, które są mocno rozdrobnione. W salami powinny być duże fragmenty mięsa i tłuszczu, a nie kropeczki, podobnie w kiełbasie. Kiełbasy wybuchające na grillu, albo takie w których czuć smak jakiejś mazi skrobiowej, to kolejny produkt śmietnik. Miałem ostatnio ochotę na parówki, których nie jadłem 20 lat, wczytałem się w etykiety tych elitarnych Parówki z szynki Sokołów i Berlinki. Mówiąc krótko tam nie ma co jeść. Zagęszczacze, maltodekstryna, soja, tłuszcz kurzy, azotany, a do tego skromna zawartość mięsa, ale i tak duża jak na konkurencje. Najgorsze dziadostwo to polędwica łososiowa wieprzowa, polędwica sopocka o zawartości mięsa 70%, i ryby w grubej glazurze lodu - wszystko napchane polifosforanami. Lekarz rodzinny karze babciom jeść szyneczkę na osteoporozę, a dzięki polifosforanom babcia za sprawą tej leczniczej szyneczki pozbywa się resztek wapnia w swoim kośćcu. Wszytsko ,poczytałam i melduję że będę podczytywała na bieżąco, ja tez już od dawna: nie stosuję kostek rosołowych, veget i tego typu przypraw. Bulionetek Staram się kupować produkty jak namniej przetworzone np. biały ser, masło w miejscowej mleczarynce niesolone krojone z bloku jajka od rolnika (kurki biegają na podwórku zjadają dżdżownice i inne bogactwa natury) mięso proszę o mielenie w sklepie- wybrany przeze mnie kawałek lub mielę sama w domu. Mama zaopatruje mnie w bułke tartą z własnoręcznie suszonych bułek Piekę chleby (choć niestety nie codziennie) Nie kupuje nigdy gotowych sałatek ani surówek do obiadu, zawsze robię sama z warzyw świeżych lub to co zaprawiłam do słoików Nie pijemy soków z kartonika tylko wodę , kawę Mleko kupuję, w woreczkach –ponoć najlepsze Jogurty staram się robić sama – jogurt naturalny+owoce i blender w akcji Przymierzami się do wędzarni więc od lata będziemy mieć własne wędlinki Chętnie poczytam jak wy unikacie chemii tak na codzień ...Wracając do masła: jeśli skład jest taki, jak podajesz, to czemu ono daje się rozsmarowywać? Kiedyś, pamiętam sprzed paru lat jeszcze, masło wyjęte z lodówki przypominało kamień..... Tu nie tyle chodzi o to co jest w maśle poza tłuszczem ale o to co się na ten tłuszcz składa. Czyli ile % z tych 82-86 % tłuszczu to tłuszcz mleczny, a ile oleje roślinne Aaaa, no i tu jest pies pogrzebany. :( Jestem coraz bliższa decyzji o poiwrocie do własnego masła, choć nie mamy już własnego mleka. Ale na targu w powiecie ;) mozna kupić prawdziwą wiejską śmietanę. Fantastyczna, PRAWDZIWA!!! Masło by z niej palcem nawet ubił... :rolleyes: Mymyk_KSK20-11-2012, 09:31DPS Tobie to dobrze z tym targiem :rolleyes: Mnie czasem przywozi koleżanka swoją domową śmietanę i biały ser (poezja) - niestety koleżanka ze Świętokrzyskiego i rzadko do Krakowa przyjeżdża, a w swojej okolicy nie kupię niczego "prawdziwego". Ostatnio dążę do jedzenia wyłącznie rzeczy przyrządzanych w domu. Chleb piekę, podobnie jak schab / indyka na wędliny, robię domowy makaron (wyłącznie z mąki z pełnego przemiału). Domowe dżemy i soki (malinowy, mniam) to oczywista oczywistość. W sklepie staram się kupować wyłącznie bazę surowcową - warzywa, jarzyny, mąkę, no i (co robić?) podstawowy nabiał. Mleko kupuję mikrofiltrowane - dość często bywa w almie. Przygotowanie domowego jedzenia wymaga niestety czasu i dobrej organizacji dnia - trzeba pamiętać by kupić surowce, mieć rozplanowany dzień tak, by nie było konieczności wyjścia z domu gdy mięso "siedzi" w piekarniku etc. Jest też droższe niż kupne, zwłaszcza gdy nie mamy własnych surowców. Nie ma szans, by domowe powidła renklodowe kosztowały 3,50 za słoik ;) ale przynajmniej... wiem co jem ;) AmberWind20-11-2012, 09:42Aaaa, no i tu jest pies pogrzebany. :( Jestem coraz bliższa decyzji o poiwrocie do własnego masła, choć nie mamy już własnego mleka. Depsia, juz nie demonizujmy tego biednego masla ze sklepu ;) Sam termin "maslo" determinowany jest scisle okreslonym, zastrzezonym skladem. ( Fwiki%2FMas%C5%82o) To, ze maslo (a nie jakis tam mix) ma w swym skladzie 82% tluszczu oznacza, ze tluszcz ten pochodzi z z tluszczu mlecznego, BEZ domieszek tluszczy roslinych. Tajemnicze 18% stanowi woda. Sama kupuje takie maslo i wierz mi, wyciagniete z lodowki wcale sie nie rozsmarowuje. NO ale od czego sa male, kuchenne sprzety ;) Amberciu, wierzaj mi - to prawdziwe to twarde jak kamień po wyjęciu. Tyle lat jadaliśmy, mam naprawdę porównanie. DPS - ja też pamiętam z dzieciństwa nasze domowe masło, twarde jak kamień i bielsze niż masło ze sklepu. I nie mogło sobie tak poleżeć w poza lodówką, bo szybko się psuło. Ostatnio robiłam sobie kostki rosołowe z mocnego wywaru z mięsa i jarzyn - mroziłam w pojemnikach na lód. Kiedyś "modna" była domowa "jarzynka" do zup : tarło się na grubych oczkach marchew, seler, pietruszkę, kroiło por i coś tam jeszcze( nie pamiętam) i zasypywało się dużą ilością soli. Do słoika czy jakiegoś innego pojemnika i mogło stać w lodówce nawet kilka miesięcy ( sól traktowana była jako konserwant). Nie wiem czy ze względu na sól był to zdrowy i pełnowartościowy dodatek do zup, ale na pewno lepszy od dzisiejszych kucharków czy veget. Dobrze jest robić własne przetwory jak pisała Mymyk, dobrze jest uprawiać własny warzywnik - pomidory, ogórki, fasolka, truskawki ...; dobrze upiec chleb i zrobić wędlinę - tylko ten CZAS - to wszystko wymaga mnóstwa czasu, szczególnie warzywnik. W sumie nie tak mnóstwo, to kwestia zorganizowania się. Ja od lat piekę własny chleb na zakwasie, jego zarobienie zabiera ledwie 15 minut. Szybszy i bezobsługowy w porównaniu do drożdżowego, że o wartości zdrowotnej i smakowej nie wspomnę. :yes: Kiedyś "modna" była domowa "jarzynka" do zup : tarło się na grubych oczkach marchew, seler, pietruszkę, kroiło por i coś tam jeszcze( nie pamiętam) i zasypywało się dużą ilością soli. Do słoika czy jakiegoś innego pojemnika i mogło stać w lodówce nawet kilka miesięcy ( sól traktowana była jako konserwant). Nie wiem czy ze względu na sól był to zdrowy i pełnowartościowy dodatek do zup, ale na pewno lepszy od dzisiejszych kucharków czy a'la jarzynkę mamy z suszonych warzyw. Albo suszone własnym sumptem albo kupne już suszone. Potem tylko zmielić i do słoika. Bez soli bo i po co. AmberWind20-11-2012, 21:11Amberciu, wierzaj mi - to prawdziwe to twarde jak kamień po wyjęciu. Tyle lat jadaliśmy, mam naprawdę porównanie. no taaaak ... ale jest to najgorszy z mozliwych pro-sprzedazowy argument ktory moglby przemowic za wyborem masla zamiast margaryny. Najwiekszym koszmarem porannego robienia kanapek jest twarde maslo ... dlatego, tak wiele osob wybiera margaryne i wszelakie mix-y. "Twarde jak kamien" ... to nie przemowi nawet do health foods freak'a ;) I wracajac do tematu to "maslo" jako takie jest pojeciem zastrzezonym. Sklad i zawartosc jest znana. Czy jest jakas roznica pomiedzy tym przygotowanym przez "wytwornie" a "dom" ... nie wiem ... pewnie w florze bakteryjnej, moze w zawartosci wody ... Ale to sa drobiazgi. Wiele osob i tak przy jakichkolwiek wyborach kieruje sie sila sugestii anizeli realnym odczuwaniem roznic na kubkach smakowych, czy innych zmyslach ... Mymyk_KSK20-11-2012, 21:20I wracajac do tematu to "maslo" jako takie jest pojeciem zastrzezonym. Sklad i zawartosc jest znana. Kiedyś kupiłam "masło ekstra tradycyjne" firmy Masmal z Warlubia. Smakowało jak... margaryna (?!?!) i po przeleżeniu całą noc w lodówce wciąż było mięciutkie :o Miałam ochotę wysłać to "niby masło" do przebadania, ale byłam zbyt leniwa by szukać odpowiedniej instytucji. AmberWind20-11-2012, 21:37Kiedyś kupiłam "masło ekstra tradycyjne" firmy Masmal z Warlubia. Smakowało jak... margaryna (?!?!) i po przeleżeniu całą noc w lodówce wciąż było mięciutkie :o Miałam ochotę wysłać to "niby masło" do przebadania, ale byłam zbyt leniwa by szukać odpowiedniej instytucji. hmmm ... podczas wyciagania masla lub mix-u z marketowej lodowki mozemy - usciskiem dloni - stwierdzic czy to maslo czy mix. Jesli wyciagamy malo przyjazny kamien, to juz wiadomo ze opis opakowania jest zgodny z zawartoscia :rolleyes: Hmmm ... czemu kupials cos tak miekkiego? Toz to od razu widac, ze mieszanka z tluszczem roslinnym :o Problem polega na tym,że w opisie widnieje 82% tłuszczu i żadnych dodatków - czyli żaden mix, bez domieszek- a jednak smak i konsystencja "zalatuje" margaryną. Może mniej wprawny użytkownik tego nie zauważy, ale jednak to nie jest czyste masło. I tu się czuję oszukana, bo czy producentowi wolno zamieszczać na etykiecie, że masło - jak nie daje masła? DPS :), postanowiłam sobie solennie,że zabiorę się za chleb na zakwasie; muszę tylko przestudiować Twoje poradnictwo w tym zakresie :); wstyd się przyznać, ale w kuchni na blacie stoi maszyna do chleba, której rzadko coś używam, pora się nawrócić :) Co do ogrodu, warzywnika i własnych wyrobów - masz rację, to kwestia organizacji i chęci. Warto - dla słodkich pomidorów i pachnącego koperku :) Trociu - jak suszysz warzywa? A .. i zastanawiam się jak przechowywać warzywa z własnego ogrodu ( seler, marchew, korzeń pietruszki) kiedy nie mamy żadnej ziemianki ani zimnego pomieszczenia? Gahan, jesli ten wątek choć Ciebie jedną zachęci do zdrowszego żywienia, to już teraz czuję się spełniona! :D Chyba w poradach życiowych jest tez cały wątek o chlebie, też przeze mnie założony. ;) Gahan, jesli ten wątek choć Ciebie jedną zachęci do zdrowszego żywienia, to już teraz czuję się spełniona! :D Chyba w poradach życiowych jest tez cały wątek o chlebie, też przeze mnie założony. ;) wiem, wiem, zamierzam go przestudiować :) a co zdrowszego jedzenia - ja "całe życie" uprawiałam warzywnik i robiłam przetwory, tyle,że teraz zamieszkaliśmy we własnym domku, wokoło mam ugór i znowu wszystko od początku muszę zagospodarowywać więc jem wredne pomidory ze sklepu :( co więcej - korzystając z gościnności mojej mamy - wyhodowałam sobie 3 gęsi i kilka kaczek, więc będę miała dobre, swojskie mięsko na niedzielne obiady:) jeśli chodzi o jaja - tu również wykorzystuję kury mojej mamy ( chociaż zastanawiam się nad własną produkcją ), ziemniaki kupuję od sąsiada, który nie "dogadza" sztucznymi nawozami, a masło ( od czasu do czasu) u lokalnego hodowcy krów, a, i mam własną, kiszoną kapustę :) DPS - to już małe kroczki poczyniłam w kierunku zdrowego jedzenia :) Mymyk_KSK21-11-2012, 09:03Hmmm ... czemu kupials cos tak miekkiego? Toz to od razu widac, ze mieszanka z tluszczem roslinnym :o Bo to było w czasach gdy wierzyłam jeszcze w słowo pisane ;) A serio - robiłam zakupy na szybko, przedświąteczne (więc dużo i w biegu) i chwyciłam coś co zostało nazwane masłem. Miękkawe było, ale za bardzo nie uciskałam - dopiero w domu... W każdym bądź razie zrobiłam Masmalowi odpowiednią "reklamę" w całym moim otoczeniu. Bo to było w czasach gdy wierzyłam jeszcze w słowo pisane ;) czyli,że co ... etykieta kłamie, a my naiwni,że czytamy i wierzymy? Mymyk_KSK21-11-2012, 09:20czyli,że co ... etykieta kłamie, a my naiwni,że czytamy i wierzymy? no coś w ten deseń... Gahan - zrobiłaś całkiem dużo całkiem dużych kroków! ;) Ja tam w napis "masło" nie wierzę, jak nie pomacam. Im twardsze, tym lepsze. :yes: AmberWind21-11-2012, 10:13Problem polega na tym,że w opisie widnieje 82% tłuszczu i żadnych dodatków - czyli żaden mix, bez domieszek- a jednak smak i konsystencja "zalatuje" margaryną. a wiesz co stanowi pozostale 18%? Podawalam link powyzej i wystarczy przeczytac. Mnie tam margaryna nie zalatuje :P tabaluga121-11-2012, 10:18Im twardsze, tym lepsze. :yes: Zgadzam się i powiem wam, że zaczęłam również piec na maśle. Jeszcze do niedawna ciasta piekłam na Kasi (nie zawiera tłuszczu palmowego w przeciwieństwie do margaryny Palmy), ale również i tu przerzuciłam się na masełko. Na jednym z blogów kulinarnych znalazłam wczoraj przepis na aromat do ciasta- naturalny: cytrynowy, pomarańczowy i waniliowy. Biorę się za produkcję :yes::yes::yes: a wiesz co stanowi pozostale 18%? Podawalam link powyzej i wystarczy przeczytac. Mnie tam margaryna nie zalatuje :P A ja myślałam,że woda ... Jak wobec tego producenci opisują prawdziwe masło? tabaluga1 - ja również przerzuciłam się na masło, ciasta są o niebo smaczniejsze Zgadzam się i powiem wam, że zaczęłam również piec na maśle. Jeszcze do niedawna ciasta piekłam na Kasi (nie zawiera tłuszczu palmowego w przeciwieństwie do margaryny Palmy), ale również i tu przerzuciłam się na masełko. Na jednym z blogów kulinarnych znalazłam wczoraj przepis na aromat do ciasta- naturalny: cytrynowy, pomarańczowy i waniliowy. Biorę się za produkcję :yes::yes::yes: Eeee, no nie bądź taka, podrzuć linkę! :D AmberWind21-11-2012, 10:27A ja myślałam,że woda ... Jak wobec tego producenci opisują prawdziwe masło? ano woda :-) I to mnie nie dziwi :-) Przygotowujac maslo w domu rowniez w jego skladzie mamy wode, mimo ze jej tam nie dolewamy :rolleyes: firewall21-11-2012, 10:34To jeszcze zostały do analizy pasztety. Robię samodzielnie i za cholerę nie wychodzi mi ze składników mniej niż 20-24zł/kg upieczonego pasztetu. Do tego wypadałoby doliczyć robociznę, prąd, etc. A tu w sklepie 9-14zł/kg. Cuda! Z czego w takim razie robią te pasztety? ano woda :-) I to mnie nie dziwi :-) Przygotowujac maslo w domu rowniez w jego skladzie mamy wode, mimo ze jej tam nie dolewamy :rolleyes: :) wyszła nam dyskusja o maśle jak " masło maślane " :) Kilkanaście postów wyżej zastanawiałam się co mam sądzić o maśle gdzie na etykiecie widnieje 82 % ( reszta - w domyśle to woda) a zalatuje z leksza margaryną ... Oszukuje producent, mam nie wierzyć etykiecie? tabaluga121-11-2012, 10:40Eeee, no nie bądź taka, podrzuć linkę! :D Się robi: ( m%2Fprzepis%2Fekstrakt-pomaranczowy-i-cytrynowy) ( m%2Fprzepis%2Fekstrakt-z-wanilii) Na tym blogu znajdziecie również przepis na domową przyprawę do piernika- a święta za pasem: To jeszcze zostały do analizy pasztety. Robię samodzielnie i za cholerę nie wychodzi mi ze składników mniej niż 20-24zł/kg upieczonego pasztetu. Do tego wypadałoby doliczyć robociznę, prąd, etc. A tu w sklepie 9-14zł/kg. Cuda! Z czego w takim razie robią te pasztety? kasza manna i soja, plus cała litania E-coś,żeby miało smak tabaluga121-11-2012, 10:47kasza manna i soja, plus cała litania E-coś,żeby miało smak A przede wszystkim MOM, skórki wieprzowe:mad::o Zgadza się; i jest tego na a reszta - wymienione wypełniacze :( Aaaa, no to takie domowe aromaty to ja prościej jeszcze robię! Skórkę cytrusową drobniusko posiekaną, bez albedo, zasypuję cukrem, warstwami. Po jakichs 10 dniach gotowe do użycia, fantastycznie aromatyzuje ciasto i nie trzeba wódki kupować. :) Przechowuje się latami (kiedyś zapomniany jeden słoiczek chyba z 5 lat u nas stał :lol2: ), nie tracąc na jakości i aromacie. Nie próbowałam jeszcze z wanilią, ale kiedyś, jak uda się u nas we wsi kupić całe laski wanilii, to na pewno też spróbuję. :yes: To jeszcze zostały do analizy pasztety. Robię samodzielnie i za cholerę nie wychodzi mi ze składników mniej niż 20-24zł/kg upieczonego pasztetu. Do tego wypadałoby doliczyć robociznę, prąd, etc. A tu w sklepie 9-14zł/kg. Cuda! Z czego w takim razie robią te pasztety? Musze się nie zgodzić. ja tez piekę pasztet mam taki jeden tańszy przeps, wychodzi ok 16zł za kilogram, i jest smaczny:) ostatnio dokładnie wszystko zliczyłam i po upieczeniu poporcjowaniu poważyłam. SERIO SERIO:) tabaluga121-11-2012, 12:42A znaleźliście może sól bez dodatku antyzbrylacza- E 536? Ja przeszukałam wszystkie sklepy i nic:(:( Nawet morska ma w składzie ten prawdopodobnie rakotwórczy składnik. Moje dziecko z Wieliczki przywiozło mi sól i też ma antyzbrylacz- choć sól kupiona w kopalni. Ratunkuuuuuu :bash::bash::bash: Trochę lepiej jest z cukrem pudrem. Na szczęście ten, którego używam nie ma antyzbrylacza. jeszcze cosik zostawię a nóż ktos skorzysta : AmberWind23-11-2012, 09:05A znaleźliście może sól bez dodatku antyzbrylacza- E 536? Ja przeszukałam wszystkie sklepy i nic:(:( Nawet morska ma w składzie ten prawdopodobnie rakotwórczy składnik. Moje dziecko z Wieliczki przywiozło mi sól i też ma antyzbrylacz- choć sól kupiona w kopalni. Ratunkuuuuuu :bash::bash::bash: Trochę lepiej jest z cukrem pudrem. Na szczęście ten, którego używam nie ma antyzbrylacza. Szukaj sol kamienna z klodawy. Maja z E536 i bez. Musisz poszukac w skladzie, ktory jest bardzo dobrze opisany. jeszcze cosik zostawię a nóż ktos skorzysta : Alllleeee fajna strona, dzięki, już mnie wciągnęło :) Jak suszycie warzywa ? Czytałam,że przed suszeniem należy warzywa blanszować, inni twierdzą,że nie ma takiej potrzeby. Chciałabym suszyć w piekarniku na Jak przechowywać ususzoną mieszankę - w słoiku, w woreczku? Rozdrabniać czy zostawić w kawałkach? Poradzi ktoś? Fajny wątek, dzięki za linka z wędlinami:-) Jeśli chodzi o masło, wg mnie najlepsze jest Łaciate - przyjemny zapach mleka, nie zdarzyło się żeby było niedobre, inne firmy różnie, najczęściej wącham masło w sklepie :-) To czy jest twarde na kamień zależy od temperatury, w sklepie jest wyższa niż w domu. Wędliny kupuje wg ilości mięsa, tak jak ktoś pisał. Nie używamy cukru i używamy mało soli, minus jest taki, że teraz wszystko wydaje mi się za słodkie i za słone. Jedyny jogurt słodki jaki mogę zjeść to taki zielony - acitivia chyba. Polecam jogurty z koziego mleka, synowi mieszam naturalny z owocowym (bo też słodki). Chleb kupuję w małej rodzinnej piekarni, bardzo dobry, choć nie wiem co tam dodają. Jeszcze jedna uwaga - nie wszędzie są zdrowe warzywa ze swojego ogrodu, na górnym śląsku mówi się, żeby nie jeść - dużo ołowiu. Co do masła i chleba home made, ja np. nie lubię, a dużo jadłem, co innego wędliny, to kwestia smaku. Jeszcze jedna rzecz - jak coś dłużej jest "świeże" albo nie plesnieje, to nie znaczy, że jest zdrowsze vide mleko uht, mniej konserwantow - krótszy żywot jedzenia, choć zdrowszy... cieszynianka25-11-2012, 23:02jeszcze cosik zostawię a nóż ktos skorzysta : pewno skorzystam :)a jeśli chodzi o kostki rosołowe, to sama je robię w domu, podobnie jak vegetę. A jak robisz tę domową vegetę? :rolleyes: Jeszcze jedna uwaga - nie wszędzie są zdrowe warzywa ze swojego ogrodu, na górnym śląsku mówi się, żeby nie jeść - dużo ołowiu. Niestety na Śląsku w sklepach kupuje się warzywa i owoce, które również mogą pochodzić z upraw na terenie Śląska. Czy z własnego ogródka czy ze sklepu - i tu i tu będzie ołów. W własnym ogródku nie mam jednak całej dodatkowej chemii, którą pryska się warzywa i owoce oraz innych "polepszaczy". A w sklepie jak to w sklepie. Na pewno nie zrezygnuję z własnego ogródka chociaż wiem, że nie są to extra zdrowe warzywa -ale na pewno zdrowsze niż sklepowe. Mymyk_KSK26-11-2012, 09:10. Na pewno nie zrezygnuję z własnego ogródka chociaż wiem, że nie są to extra zdrowe warzywa -ale na pewno zdrowsze niż sklepowe. Warto zrobić badania gleby na zawartość metali ciężkich - stacje chemiczno-rolnicze wykonują takie badania odpłatnie, z tego co pamiętam na ich stronie jest też cała instrukcja jak pobrać glebę do badań. Mając analizę wiemy, czy jest sens uprawiać własne warzywa, czy się potrujemy ;) Poza tym obszar pod przyszły warzywnik można na jeden sezon obsadzić kannami - nie dość, że ładne, to jeszcze mają zdolność "wyciągania" metali ciężkich z gleby. Jesienią liście kanny trzeba zutylizować (spalić/wyrzucić, byle nie na kompost) i gleba poprawiona :) Dziękuję za radę - na pewno skorzystam :) w tym roku testowałam z ogródkiem - warzywka wyrosły ładne i smaczne więc nie przypuszczałam, aby mogło być coś nie tak. Moja działka kiedyś była rolna - sąsiad w dalszym ciągu uprawia zboże, ma bogaty warzywniak więc z rozmachu uznałam,że jak on ma to mi też się uda :) ale czemu nie - badania zrobię przy okazji :) O Mymyk :) nie wiedziałam,że kanny mają takie właściwości; chyba je posadzę na jeden sezon przed założeniem warzywnika; Warto sprawdzić stan gleby w naszych ogródkach, ale chyba bym tak nie demonizowała stanu warzyw z terenu Górnego Śląska - emisje pyłów z elektrociepłowni, kopalń i hut zostały bardzo ograniczone, poza tym Śląsk jest bardzo zielonym terenem, a w ciągu dnia nawet widać piękne słońce:) Obawiałabym się raczej warzyw z ogródków położonych blisko dróg, węzłów komunikacyjnych ( szczególnie ogródki działkowe leżą niby na obrzeżach miast, ale są oplecione siecią dróg ). Bardziej mnie niepokoi tzw. niska emisja, ale to jest problem nie tylko Śląska - ludziska po pieca wrzucą co się tylko da, a potem się dziwią,że dzieci mają alergię, a sąsiad choruje na nowotwór. Przepraszam za wtrącanie nie w temacie; ja również poproszę cieszyniankę o domowy przepis na vegetę:) cieszynianka26-11-2012, 20:07Proszę bardzo: Przyprawa uniwersalna do zup (taka jak Vegeta) 250 g suszonej włoszczyzny 3 łyżki kurkumy 2 łyżeczki czosnku granulowanego 5 łyżek soli jodowanej morskiej - wszystko włożyć do naczynia, zmiksować - czas 10s, obroty 10 Przyprawa uniwersalna (bardzo dobra do przyprawiania mięs) (wzbogacona Vegeta) 250 g suszonej włoszczyzny 20 g kurkumy 20 g czosnku granulowanego 130 g soli jodowanej morskiej 20 g słodkiej papryki 20 g suszonych grzybów 5 g ziół prowansalskich 10 g pieprzu 10 g lubczyku 10 g suszonego koperku 20 g suszonej cebuli - wszystko włożyć do naczynia i zmiksować - czas 30 s obroty 10 Ja to robię w Thermomixie, ale to można zmielić w zwykłym młynku do kawy, tyle, że na raty. Osobiście nie daję do nich czosnku granulowanego, bo u nas brak miłośników czosnku, reszta jak w przepisie. Ilość soli można modyfikować według własnych gustów i smaków. Kupuję gotowy susz warzywny - tu warto zerknąć na opakowanie i sprawdzić czy nie zawiera E....., bo niektórzy producenci "wzbogacają" susz takimi dodatkami. Jeśli macie ochotę, to podzielę się przepisem na kostki rosołowe, które myślę można również zrobić bez użycia Thermomixa. Nie wyglądają one jak sklepowe, raczej mają konsystencję gęstej pasty, ale smak taki, jak się należy :wiggle: coulignon26-11-2012, 21:44eeeetam.... Bez glutaminianu sodu i hydrolizatu białka???? To już nie taka vegeta jak za dawnych czasów bywało... Mymyk_KSK26-11-2012, 22:03Oj nooo... glutaminian... mniam mniam... ;) cieszynianka26-11-2012, 22:53Oj nooo... glutaminian... mniam mniam... ;) :D No tak, nawet istnieje nazwa jego smaku "umami" :yes: Warto sprawdzić stan gleby w naszych ogródkach, ale chyba bym tak nie demonizowała stanu warzyw z terenu Górnego Śląska - emisje pyłów z elektrociepłowni, kopalń i hut zostały bardzo ograniczone, poza tym Śląsk jest bardzo zielonym terenem, a w ciągu dnia nawet widać piękne słońce:) (...) Nie chodzi o stan powietrza, który się bardzo poprawił, gleba regeneruje się o wiele dłużej. Nie będę się wymądrzał, bo moja cała wiedza pochodzi z audycji w Radiu Tok FM parę tygodni temu, ale ekspertka zaproszona do studia mówiła, żeby nie jeść, nie sadzić jeszcze długie lata na terenie GŚ... Owoce/ważywa w sklepach nie są ze Śląska, bo tu jest mało upraw, no chyba że mówisz o babciach na targu, wiadomo, ze na takich przemysłowych uprawach nie dba się tak o rośliny jak u siebie, ale nie demonizujmy, wszystko jest przebadane i dopuszczone do spożycia. Ekologiczne uprawy też są pryskane, trzeba to robić w dobrym momencie. cieszynianko :) dziękujemy :) mój małż przytaszczył ze sklepu jakąś "vegetę" o składzie : sól 75%, barwniki, warzywa suszone ( nie podano %) w roli glównej marchew, pasternak, glutaminian i E

wiem co jem majonez